Po raz pierwszy sarde in saor czyli sardynki w sosie saor (słodko-kwaśna marynata), nie jadłam w Wenecji lecz we włoskiej restauracji w Polsce, która specjalizowała się w kuchni weneckiej. Jej Chef, rodowity Wenecjanin, obok tak popularnej wśród Polaków pizzy i spaghetti, z dumą przygotowywał także dania swojego regionu.
Wkrótce miałam kilkukrotnie okazję jeść sarde in saor w samej Wenecji. Nie ukrywam, że musiałam się nieco oswoić z tym smakiem, dziś jednak bardzo go cenię.
Saor – w dialekcie weneckim oznacza włoskie „sapore”, czyli smak, aromat. To iście mistrzowskie połączenie sardynek, cebuli i octu winnego z dodatkiem rodzynek, orzeszków piniowych i białego wina. Sardynki są tu optymalnym wyborem, ponieważ są słodko-kwaśne i świetnie się uzupełniają smakowo z cebulą. Cebula ma tu szczególne znaczenie, ponieważ jest „odpowiedzialna” na walkę z bakteriami. W czasach, gdy nie istniały jeszcze lodówki, ceniono sobie potrawy, które można było konserwować.
Zamiast sardynek można użyć także krewetek, filetów z dorady, okonia morskiego i innych gatunków ryb.
Przepis na Sarde in saor
Ta przystawka jest integralną częścią morskich tradycji Wenecji, nazywano ją „cibo di marinai e scorta di terraferma”, jedzeniem marynarzy i straży lądowej.
Sarde in saor przyrządza się w Wenecji głównie z okazji święta, Festa del Redentore czyli Najświętszego Odkupiciela, które obchodzi się w trzecią niedzielę lipca. To uroczystości nawiązujące do zarazy, która w latach 1575–1577 pochłonęła życie jednej trzeciej mieszkańców miasta. W sobotnią noc, poprzedzającą 3 niedzielę lipca, rodziny weneckie ucztują na łodziach jedząc sarde in saor.
Składniki
- 400 g dużych sardynek
- 80 g mąki pszennej
- olej do smażenia, np. słonecznikowy
- 800 g żółtej cebuli
- 200 ml winnego octu białego
- 80 ml wina białego
- 40 g orzeszków piniowych
- 40 g rodzynek
- sól do smaku
Jak przyrządzamy
Sardynki należy oskrobać, pozbawić głowy, wypłukać i osuszyć, a następnie oprószyć mąką. Tak przygotowane, smażymy na mocno rozgrzanym oleju przez około 5 minut.
Cebulę obrać, pokroić na cienkie plasterki i przyrumienić na tym samym oleju, na którym smażyliśmy sardynki. Dodajemy ocet i wino i gotujemy aż do wyparowania płynów. Następnie dodajemy rodzynki i orzeszki piniowe, delikatnie mieszamy, aby smaki się przegryzły. Doprawiamy solą.
W naczyniu żaroodpornym układamy warstwę sardynek, cebuli i sosu, następnie kolejną i kolejną, w zależności, na ile warstw wystarczy składników. Całość przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w chłodne miejsce na dzień lub dwa, aby całość się marynowała.
Jak z każdym przepisem we Włoszech bywa, także ten różni się nieco w zależności od rodzinnych tradycji. Niektórzy nie dodają wina, inni rodzynki i orzeszki piniowe dodają tylko zimą, w rejonie Treviso dodają natomiast radicchio (czerwona cykorię).
Nie masz teraz czasu na czytanie? Nie ma sprawy! Zapisz sobie poniższe zdjęcie na Pinterest, aby przeczytać później.
[row]
[/row]
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył także do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim, otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!