Siena ma swoje Palio, a Florencja? Kto z Was słyszał o Calcio Storico? Kto z Was widział półnagich facetów, wpadających na boisko pełne piasku w pogoni za piłką i zdobyciem gola nie stroniąc od przemocy? Tak, bicie, kopanie, duszenie — to wszystko jest zgodne z zasadami. To widowisko nie jest dla każdego. Na tej arenie walczą o chwałę swej dzielnicy współcześni gladiatorzy.
Każdego roku, 24 czerwca podczas dnia św. Jana, patrona Florencji, na placu przed bazyliką Świętego Krzyża, odbywa się wielki finał Calcio Storico Fiorentino. Kilka dni wcześniej cztery zespoły reprezentujące cztery różne dzielnice Florencji, stają naprzeciw siebie, by walczyć o walkę w finale. Niemalże wszystkie chwyty są dozwolone, bo każdy, kto staje w tej walce ma przede wszystkim sobie coś do udowodnienia.
Wskazówka I Polecam zarezerwować bilety na najważniejsze atrakcje we Florencji z wyprzedzeniem. Dzięki temu unikniesz długiego czasu oczekiwania. Czasami nie można w ogóle wejść bez rezerwacji kilka dni wcześniej. Kliknij tutaj, aby kupić bilety.
Calcio Storico
„How much can you know about yourself if you’ve never been in a fight?” Jak dużo możesz wiedzieć o sobie, jeśli nigdy się nie biłeś?
Jeśli oglądaliście film „Podziemny krąg” z Edwardem Nortonem i Bradem Pittem to dobrze wiecie, że bijatyki w ich życiu znaczą coś więcej. I to zdanie idealnie pasuje, by opisać Calcio Storico Fiorentino.
To specyficzna odmiana futbolu, której korzenie sięgają rzymskich legionów. W 100% brutalna. Dozwolone jest tu niemal wszystko, walka wręcz, uderzenia łokciami, można dusić, uderzać pięścią, głową i łokciem, a nawet kopać leżącego. Nie ma zmian, nie ma zawodników rezerwowych, kontuzjowany zawodnik zmniejsza skład swojej drużyny, nierzadko znoszony na noszach z boiska.
Pomyślicie zapewne, że to wygląda jak jakieś kibolskie ustawki. A jednak co roku to brutalne widowisko przyciąga kilka tysięcy widzów.
Zasady Calcio Storico Fiorentino
Zasady tej gry spisano w roku 1580. W początkowej fazie sport ten uprawiała jedynie arystokracja. Mecze rozgrywano w karnawale, pomiędzy świętem Trzech Króli a Wielkim Postem. Przez te wszystkie lata dyscyplina mocno ewoluowała. W połowie XVII wieku przestała nawet istnieć. Reaktywacja gry nastąpiła w roku 1930 i od tamtej pory jest ona stałą atrakcją Florencji. Wszyscy walczą o chwałę swoją i dzielnicy, w której się wychowali.
Są 4 drużyny:
- Santo Spirito – Bianchi (Biali),
- Santa Croce – Azzurri (Niebiescy),
- Santa Maria Novella – Rossi (Czerwoni),
- San Giovanni – Verdi (Zieloni).
Drużyny reprezentują swoje dzielnice i występują w danych barwach przez lata. Mecz trwa 50 minut, bramki mają metr wysokości i są szerokie na cały krótszy bok boiska.
Drużyny składają się z 27 graczy, którzy podobnie jak w piłce nożnej, podzieleni są na bramkarzy, obrońców, pomocników oraz napastników. W grze dozwolony jest niemal każdy rodzaj agresji, poza kopaniem w głowę i biciem z zaskoczenia. Liczy się szybkość, siła, dynamika i pierwszy zryw, w mniejszym stopniu finezja. Ważna jest także siła mentalna. Mająca piaskowe podłoże arena może zdławić najtwardszych.
Choć gra się na punkty, czyli zdobyte bramki, to oglądając mecz, można odnieść wrażenie, że celem gry jest wyeliminowanie jak największej ilości przeciwników.
Zwycięzcy otrzymują w nagrodę żywego cielaka, ale znacznie ważniejsze jest coś innego – uznanie i szacunek widzów oraz rodziny, przyjaciół, znajomych i wszystkich Florentczyków.
Motywacja
Niektórzy Florentczycy uważają, że to straszna nuda, a całe zamieszanie odbywa się tylko i wyłącznie pod turystów. Ale czy na pewno? Skoro to tylko walka pod publiczkę, to dlaczego mężczyźni na boisku grają jak najbardziej na serio. Żyją tym cały rok, podobnie jak ich rodziny, przyjaciele, a ciosy i kopniaki są jak najbardziej na serio. Jaka jest motywacja samych zawodników do walki?
Pozwolę sobie przytoczyć kolejny cytat z „Podziemnego kręgu”:
„The only thing you can’t know about yourself if you haven’t been in a fight is how you’d react in a fight. Jedyne czego nie wiemy o sobie, jeśli nigdy się nie biłeś, jak reagować w walce.
And even if you’ve been in a fight, you don’t know how you would react in a different type of fight. A nawet jeśli już walczyłeś, nie wiesz, w jaki sposób reagować w innym rodzaju walki.”
Obejrzałam dokument o kilku mężczyznach, którzy porywają się na to szaleństwo. To współcześni gladiatorzy, spragnieni adrenaliny i mocnych doznań. Czy to właśnie jest ich główną motywacją? Wciąż powtarzają o konieczności pokonywaniu strachu.
Na co dzień mają normalną pracę, są grafikami, pracują w sklepach, są ochroniarzami w dyskotekach, ale są i tacy, którzy nie bardzo radzą sobie z codziennością, a jednak wszyscy harują cały rok – trenują zapasy, boks, na siłowni i na boisku.
Calcianti, jak popularnie mówi się o graczach Calcio Storico, to wysportowani, muskularni atleci.
„Za mała na wojnę, zbyt okrutna na grę” – tak skomentował kiedyś calcio storico jeden z pojedynków król Francji, Henryk III.
Chcesz więcej?
Jeśli macie ochotę zobaczyć Calcianti w akcji możecie zobaczyć krótki film TUTAJ i TU lub dłuższy dokument TU. Dla bardziej dociekliwych wystarczy wejść na you tub i wpisać frazę Calcio Storico, jest sporo materiałów filmowych. Ja obejrzałam m.in. dokument, który pokazuje wielomiesięczne przegotowanie zawodników. Pokazano także ich rodziny, najbliższe otoczenie, współpracowników, opinie, a przede wszystkim emocje.
Jeśli mieliście okazję widzieć to na własne oczy, koniecznie podzielcie się swoimi wrażeniami.
Jeśli masz konto na Pinterest, przypnij poniższy obrazek do swojej tablicy, aby nie zapomnieć o Calcio Storico Fiorentino.
Źródło: materiały prasowe – Zdjęcia, Zdjęcie tytułowe, Czas Futbolu
Włoska poczta
Dzielę się z Tobą moimi włoskimi podróżami mając nadzieję, że cię zainspirują do samodzielnego poznawania jednego z najpiękniejszych krajów na świecie. Dlatego zachęcam, abyś dołączył także do czytelników mojego newslettera, poste italiane. Tylko dzięki temu nie przeoczysz niczego, co się pojawiło na blogu, ale przede wszystkim, otrzymasz mnóstwo dodatkowych informacji.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu praktycznych informacji o Italii, zapraszam Cię do mojej grupy na FB: Moje wielkie włoskie podróże, którą wyróżnił Magazyn Glamour, jako jedna z najciekawszych grup na FB. Zapraszam cię także na mojego Instagrama, na którym znajdziesz całą masę włoskich inspiracji!
Nie wiem czy bym wytrzymała to widowisko, ale fakt, że takowe się odbywa bardzo mnie cieszy
lubię takie powroty do tradycji i świetnie, ze Włosi nie zapominają o swojej (to mi się zresztą we Włochach bardzo podoba)
piękne zdjęcia!! to Twoje?
Saluti dalla Svezia 🙂
Emocje zdecydowanie muszą sięgać zenitu. Gra od zawsze była brutalna i zdaje się, zakazano pewnych praktyk, aby choć odrobinę zniwelować zbyt niebezpieczne zachowania na boisku. Zdjęcia pochodzą ze wskazanego źródła, niestety nie są moje.
Muszę powiedzieć, że trochę mnie to przeraża. Chyba nie chciałabym tam być i na to patrzeć.
Zawodnicy chcą w tym brać udział, są świadomi aż za dobrze niebezpieczeństw, ale tu chodzi o coś więcej niż siniaki, podpite oko czy złamana noga. I nawet nie dostają za to pieniędzy.
Za to ich najbliższe rodziny często nie patrzą, nie ma ich na trybunach, to dla nich zbyt wielki stres.
Walka to wielka pasja. Żarliwość z jaką się przygotowują. Trenują. To spotkania po pracy, to rozmowy w ciągu dnia. To poświęcenie i wyrzeczenia. To pot i ból. Dzień Calcio Storico to wielki dzień.
Sama jednak z siebie nie zdecydowałabym się na oglądanie takiego widowiska 😉
To już styl życia, który przechodzi z ojca na syna. Takich przykładów wśród zawodników nie brakuje.
To taka nasza ustawka kiboli tylko że “kontrolowana”. Myślę że to dobry pomysł na rozładowanie emocji 🙂
Efekty tej ustawki mają jednak jakieś regły, całe szczęście :). A efekty tego rozładowania emocji są bardzo różne, można je zobaczyć, np. na you tube. Nie chcciałabym być na tym boisku :). Pozdrawiam, Magda
Z jednej strony wygląda to dość brutalnie i mało przyjemnie. Z drugiej zaś, jest to ciekawostka, pewien element kultury/tradycji, który przetrwał do dzisiaj (w trochę zmienionej formie). Więc może, gdybym miała okazję, to bym te walki obejrzała, choć niewątpliwie nie jestem fanką sztuk walki i wszelkich form przemocy.
Zdecydowanie to element tradycji, który niektórych uzależnia do tego stopnia, że swoje życie podporządkowują pod coroczne show.
Faceci – i wszystko jasne 😀
Tak, ale w naszych czasach znalazłaby się niejedna babka, która chciałaby spróbować swych sił.
Tradycja, styl zycia, pasja… Pewnie tak, ale to zdecydowanie nie moje klimaty, wole na morze lub chmury popatrzec 😛
Tak jak na fb pisałam – oj oglądałoby się, oglądało… W ogóle super wpis. Kto by normalnie pomyślał o wybranie się na taką imprezę przy okazji zwiedzania Florencji?
Straszliwie mnie to wciągnęło. Obejrzałam wszystko, co było na ten temat, poczytałam gdzie się dało. Na co dzień nie jestem fanką futbolu:).
Witam ja to się biłem w życiu tylko, wtedy kiedy naprawdę musiałem i nie było innego wyjścia. Nie popieram bicia się, ale warto przynajmniej umieć te podstawowe chwyty, żeby w razie zagrożenia na przykład obronić siebie lub swoich bliskich. Pozdrawiam i bijcie się tylko, wtedy kiedy nie ma już innego wyjścia.
Ja też się kiedyś biłam, bo nie miałam wyboru. Śliwa nie schodziła z oka długo, ale co tam. Do dziś pamiętam.
Florencję pamiętam sprzed dziesięciu lat… Muszę tam wrócić i zobaczyć jak się zmieniła. Mieszkałam tam parę miesięcy i codziennie odkrywałam coś nowego, choć świadkiem takich aktywnych scen nigdy nie byłam 🙂
Sto lat nie byłam we Florencji, więc też muszę wrócić :).